Teatr

Trzech mężczyzn i kobieta, czyli Kopciuszek po tarnowsku.

„To historia wszystkim znana Dawno już jest opisana Pozmieniamy to i owo Opowiemy wam na nowo...” I faktycznie, bajka o Kopciuszku znana jest wszystkim od lat, a inscenizacje na teatralnych deskach trudno byłoby zliczyć. Kolejną, w reżyserii Ewy Marcinkówny przygotował tarnowski teatr i sądząc po reakcji bardzo młodej widowni, inscenizacja to udana. czytaj dalej...

„Wariactwa według Czechowa” - Dwa światy Antoniego Cz.

Dwóm jednoaktówkom Antoniego Czechowa: „Niedźwiedziowi" i „Oświadczynom" Marcin Kwaśny nadał wspólny tytuł - „Wariactwa według Czechowa". I w ten sposób na zakończenie konkursowej części festiwalu obejrzeliśmy klasyczną komedię rodem z XIX wieku. Okazuje się jednak, że Czechow wcale się tak bardzo nie zestarzał jak wskazywałyby na to daty w kalendarzu. czytaj dalej...

Niech żyje zazdrość

Zazdrość może być motorem życiowej aktywności. Zazdrość może być nawet twórcza. Dowodzi tego znakomicie napisana sztuka Esther Vilar pod takim właśnie tytułem - „Zazdrość”. W Tarnowie mogliśmy ją obejrzeć za sprawą żeńskiej ekipy złożonej z tłumaczki Bożeny Intrator, reżyserki Moniki Powalisz, autorki scenografii Olgi Mokrzyckiej, kostiumów Agnieszki Orlińskiej i wreszcie trzech aktorek – Joanny Żółkowskiej, Anny Kózki oraz Katarzyny Taracińskiej – Badury. czytaj dalej...

Mężczyzna nieskomplikowany

Seks i alkohol wypełniają prawie w całości męski świat w sztuce Miro Gavrana „Wszystko o mężczyznach”. Trochę to wszystko za proste, ale na dwie godziny dobrej zabawy w teatrze wystarcza w sam raz. czytaj dalej...

Pomalu, a jeszcze raz! - Małżeństwo jest jak paprykarz szczeciński

Teatr oglądany od strony kulis jest, albo przynajmniej wydaje się nam, widzom, ciekawszy niż ten widziany z wygodnego fotela na widowni. Choćby z tego tylko powodu przyjemnie oglądało się spektakl o perypetiach czwórki aktorów, którym nic nie wychodzi, poza może spożywaniem alkoholu. czytaj dalej...

„Kamienie w kieszeniach” - Opowieść o wiecznych marzeniach

To wszystko mogłoby się wydarzyć wszędzie. W sztuce Marie Jones dzieje się w Irlandii, ale przecież równie dobrze wielki świat może zawitać i do polskiej wsi. A marzenia o tym, by go dotknąć, a może nawet chwilę w nim pomieszkać są wszędzie takie same. Kolejna mądra komedia, a raczej tragikomedia na tarnowskim festiwalu. czytaj dalej...

Każdy kocha Opalę – Opala kocha każdego

Na pierwszy ogień festiwalowych prezentacji XIII Ogólnopolskiego Festiwalu Komedii „Talia”gospodarze, czyli tarnowski teatr, pokazali spektakl „Każdy kocha Opalę” Johna Patricka w reżyserii Jana Tomaszewicza. I dobrze – bo to zabawna komedia z wątkiem kryminalnym, a w tytułowej roli widzowie obejrzeć mogli przekonywującą Barbarę Wrzesińską. czytaj dalej...

Dobra zabawa w windzie

Najnowsze przedstawienie tarnowskiego teatru – spektakl „W windzie”Jana Stępienia w reżyserii Mariusza Szaforza polecić można jako kilkadziesiąt minut dobrej zabawy. Fabuła nie jest przesadnie intelektualnie wyrafinowana, a intryga czytelna po kilku minutach, ale perypetie trójki bohaterów zamkniętych w popsutej windzie ogląda się z przyjemnością. czytaj dalej...

Stuck Mojo – Southern Born Killers, 2008

Stuck Mojo to zespół, który już dawno uplasował się na metalowej scenie, choć nigdy nie dane mu było podbić rynku na wielką skalę. Z jednej strony można się dziwić, bo zarówno instrumentalnie jak wokalnie nie odbiegają od konkurencji, ale wiadomo, że jeśli Wielki Brat w postaci amerykańskich mediów będzie stał za plecami, każdemu będzie łatwiej. Ale Stuck Mojo nie jest typowym zespołem. Szczególnie jeśli chodzi o tematy ich piosenek. Prosto w twarz wykrzykują oskarżenia przeciw czerpiącym zyski i wykorzystującym naiwność wiernym pastorom, z aprobatą wypowiadają się o posiadaczach broni palnej i bez ogródek deklarują chęć eliminacji każdego, kto chodzi w turbanie i jest przeciwnikiem ich zamorskiej „krainy wolności”. Być może nie każdemu się to w Stanach podoba, więc na wszelki wypadek potencjalni patroni i sponsorzy siedzą cicho. czytaj dalej...

"The Invisible Band"- Travis (2001)...bez zbędnego kombinowania

Napisałem pewnego razu, że nie ma płyt w całości dobrych, choć niektóre sie zdarzają. Ta się właśnie zdarzyła i choć nie jest to płyta nowość (Travis wydał bowiem płytę w 2008 roku) postanowiłem właśnie o niej napisać. czytaj dalej...

Ciemna strona mocy

Eminem zniknął z mediów kilka lat temu i było o nim cicho przez dłuższy czas. Hiphopujący „białas” na swojej nowej płycie uchylił rąbka tajemnicy i jeśli traktować jego teksty choć w części autobiograficznie, zaliczył wiele imprez, kobiet, a przede wszystkim chyba odwyków. czytaj dalej...

Lokalny Staff vol.1

Taki jest tytuł i nazwa tej płyty. Otrzymałem ją od Rafała Czekajło* podczas jednego z wywiadów, które ze mną przeprowadzał. Już dawno miałem o tej płycie napisać, ale tak jakoś schodził dzień za dniem, a ja patrzyłem przez okno w dal i nie zorientowałem się, że już mamy koniec maja. czytaj dalej...

Lily Allen – It’s Not Me, It’s You

Tydzień temu jechałem sobie samochodem, nie pamiętam dokąd ani z kim, zresztą to nieistotne, ale to właśnie wtedy usłyszałem w radio jakąś popową piosenkę, która wpadła mi w ucho, bo po pierwsze zawierała słowa niecenzuralne a po drugie ciekawie brzmiące, szumiące, zapętlone w charakterystyczny sposób dźwięki perkusyjnych blach bardzo nietypowe dla muzyki środka. Jak się później dowiedziałem, utwór nazywał się Everyone’s At It a śpiewała go Lily Allen, dość popularna w Wielkiej Brytanii, oraz podobno także w całej Europie piosenkarka. czytaj dalej...

Alice Cooper - „Brutal Planet”

Płyta ,o której dzisiaj piszę nie jest jakimś świeżym wydawnictwem, ale zasługuje na to aby wspomnieć o niej w kilku słowach. Dlaczego?...Ano dlatego, że Alice Cooper to po pierwsze weteran sceniczny, wokalny, muzyczny, postać kojarzona z horrorem jaki miał przyjemność tworzyć przed laty na scenie ku uciesze publiczności, a przerażeniu przeciwników rockowej, czy hard rockowej muzyki, bo właśnie taki gatunek reprezentuje i płyta jakże inna od pozostałych. czytaj dalej...

Sara May – „Erotic Soul”

Rzadko słucham rodzimych produkcji i nie przepadam za nowym polskim kinem (o ile coś takiego istnieje), bo mam wrażenie, że większość z tego, co pojawia się na rynku jest kopią czegoś, co już jakiś czas temu pojawiło się na zachodzie. Różnica jest tylko taka, że wersja polska jest zwykle gorzej i taniej wyprodukowana. Nowa płyta Sary May tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że nasza muzyka pop to dziadostwo ponad miarę, gdzie konkurencja między „gwiazdami” odbywa się nie na scenie ale na łamach internetowego Pudelka. czytaj dalej...

| | | |