Dzięki wzniesieniu murowanego domu niedługo po lokacji, wypełniona  została niezmieniona jeszcze przestrzeń działki i przez następnych  kilkaset lat uniknęła ona wtórnych podziałów, czy przesunięcia granic.  Dzięki temu możemy m.in. potwierdzić wyliczoną teoretycznie długość  sznura którym zasadźca rozmierzył plan miasta w terenie i uznać za  pewne, że był to sznur długości 44.73 m., stanowiący 150-ciokrotność  stopy tzw. polskiej (ok. 0.298 m.). Wszystkie inne wymiary planu miasta  (szerokość ulic, placów, podziały gruntów rolnych) wynikają z  wielokrotności lub z podziału tego wymiaru. Działki siedliskowe w  blokach wokół rynku podzielone zostały na dwie kategorie - w krótszych  pierzejach wschodniej i zachodniej miały trochę większą powierzchnię i  wymiary: głębokość 8/9 sznura, szerokość 5/18 sznura. Nieco mniejsze  działki przy dłuższych pierzejach przy głębokości 1 sznura miały  szerokość 2/9 sznura. 
 Najwcześniejszy dom murowany, który powstał na działce, zgodnie ze  stosowaną zasadą zajął frontową część działki, z elewacją w linii  pierzei rynkowej. W początkowej fazie był parterowy ale w całości  podpiwniczony oraz, co wyróżniało go spośród najwcześniejszych  murowanych budynków w mieście, zajął pełną szerokość działki. Domy  średniowieczne lub z początków okresu nowożytnego w Tarnowie (i nie  tylko) zwykle zajmowały narożny fragment działki, z boku pozostawiony  zaś był pas wolnego gruntu który stanowił drogę na zaplecze posesji,  gdzie lokowano budynki gospodarcze. 
 Nasz dom musiał należeć do bogatego właściciela, którego stać było na  wzniesienie bardzo wówczas drogiego budynku murowanego    (drewniane były wielokrotnie tańsze ), w dodatku dużo większego od  przeciętnych. W tylnej części działki, pewnie trochę później, powstał  jeszcze drugi dom murowany. Jego sytuacja jest zupełnie zaskakująca. W  oparciu o zachowaną strukturę można go sytuować w obrysie dzisiejszej  sali koncertowej na piętrze (ta ze stropem belkowym), która została  nadbudowana na jego ścianach obwodowych. Był to obiekt o  reprezentacyjnej formie, jednoprzestrzenny, o wysokim wnętrzu, z  jednokomorową piwnicą o potężnym sklepieniu. W południowej ścianie, w  linii obecnej ulicy Krótkiej, znajdowały się okna, w ścianie północnej,  od wewnątrz, wysokie blendy (płytkie wnęki) których parapety, poszerzone  zapewne drewnianymi okładzinami, służyły jako siedziska. Wnętrze  pełniło więc typową funkcję świetlicy, czyli reprezentacyjnego  pomieszczenia w którym właściciel załatwiał interesy i przyjmował gości.  Tego rodzaju pomieszczenia, występujące w bogatych domach zawsze w  części tylnej, nosiły nazwę izby na zadzi ( nie na zadzie, jak ten  termin w którymś z moich wcześniejszych tekstów zmienił korektor).  
 W przypadku Rynku 5 sytuacja owej świetlicy jest zupełnie wyjątkowa,  bo pomimo wyraźnego związku funkcjonalnego z budynkiem frontowym  stanowiła samodzielny budynek, odsunięty od frontowego na niewielką  odległość. Z nieznanego nam powodu zamiast wykorzystać tylną ścianę  budynku frontowego jako wspólną, co byłoby typowym (i tańszym)  rozwiązaniem, pomiędzy budynkami pozostawiono wąskie, poprzeczne  przejście na zaplecze działki.  
 W następnym etapie budynek frontowy podwyższony został o piętro,  stając się, jak już wcześniej wspomniano, pierwszą w mieście kamienicą. W  tej wczesnej wersji dom frontowy miał podział dwuosiowy, w północnej  osi parteru znajdowała się, zgodnie ze średniowieczną tradycją, szeroka,  przejazdowa sień, w osi południowej przesklepione pomieszczenie.  
 W sumie te wszystkie, następujące po sobie rozbudowy świadczą, że  działkę tego domu od początku zajmował jakiś bogaty gość, może  protoplasta jakiejś rodziny kupieckiej, która później rozbudowywała  swoją siedzibę. 
 
Kamienica Rynek 5, strop belkowy XVII w. w dawnej świetlicy.
 
Czas tych dokonań jest trudny do określenia. Forma sklepień  piwnicznych z pierwszej fazy pozwala przyjąć jej datowanie na XIV wiek,  portal kamienny w wejściu do piwnicy pod świetlicą, co prawda osadzony  wtórnie, już na XV wiek, jak się więc wydaje pierwszy dom murowany  powstał przed 1400 rokiem, pewnie w drugiej połowie XIV wieku, kolejne  rozbudowy zająć musiały trochę czasu i zapewne nastąpiły w wieku XV. 
 Przed końcem XV wieku miasto dotknięte zostało tragicznymi pożarami.  Źródła mówią o dwóch pożarach, ale wymieniane są trzy daty - 1483, 1485 i  1494, być może więc miasto płonęło trzykrotnie. Kataklizmy te,  pamiętajmy, że w tym okresie zabudowa była prawie wyłącznie drewniana,  zupełnie zrujnowały Tarnów - po ostatnim, ówczesny właściciel Jan Amor  (ojciec hetmana) aby przyjść miastu z pomocą w odbudowie, zwolnił  mieszczan na 10 lat od opłat oraz wyjednał u króla zwolnienie od cła w  Sandomierzu na 12 lat.  
 Pożary te spowodowały zmiany w urbanistyce miasta, najważniejszą była  regulacja przeprowadzona w obrębie rynku. Prawdopodobnie gęstniejąca  zabudowa spowodowała potrzebę zwiększenia działek siedliskowych, co  zrealizowano kosztem powierzchni rynku - podczas odbudowy po pożarach  linie pierzei przesunięto w głąb placu tak, że głębokość działek  zwiększyła się o jeden trakt. 
 Na działce Rynek 5 murowana zabudowa przetrwała pożary, a po  przesunięciu granicy działki do przodu pojawiła się możliwość rozbudowy  części frontowej. Została ona bardzo prędko zrealizowana, można  przypuszczać, że szybciej niż postępowała odbudowa domów na innych  działkach przyrynkowych. Do kamienicy frontowej dobudowano teraz od  przodu podcień. Przy okazji nastąpiła częściowa przebudowa piwnic - pod  podcieniem powstały dodatkowe komory z wejściami w obu osiach od strony  rynku - oraz połączono oba, wcześniej odrębne budynki, włączając w ich  architekturę przestrzeń istniejącego pomiędzy nimi przechodu. Po tej  rozbudowie dwuczłonowa kamienica pozostawała jeszcze przez jakiś okres  najbardziej okazałym domem przyrynkowym. Konstrukcja podcienia, zapewne  najwcześniejszego przy rynku, bo jego arkady od frontu założone były  jeszcze na późnogotyckiej formie łuku ostrego (jedyny taki podcień w  Tarnowie) tworzyła wyróżniającą kamienicę formę elewacji. Również  wejścia do piwnic usytuowane od frontu pod podcieniem, stanowiły  rozwiązanie w Tarnowie nietypowe, charakterystyczne dla miast  hanzeatyckich i wiązać się musiało z handlową funkcją piwnic.  
 W późniejszym okresie nastąpiła kolejna faza rozbudowy.  Powiększono w jej wyniku rzut kamienicy, zabudowując oś północną do  głębokości świetlicy, przez co budynek uzyskał prostokątny obrys a co  pociągnęło za sobą przeniesienie do wnętrza schodów na piętro budynku -  wcześniej zgodnie ze średniowieczną zasadą usytuowane były zapewne przy  elewacji tylnej. Przy tej okazji nad tylnym traktem nadbudowane zostało  piętro drewnianej konstrukcji, którego istnienie potwierdzone jest  źródłowo - jego powstanie umożliwiło przeniesienie świetlicy z parteru  na piętro, w jej miejscu na parterze powstały teraz dwa przesklepione  pomieszczenia. Tą rozbudowę datować można w oparciu o relikt kamiennego  portalu, który zainstalowany został w nowej części budynku na początku  XVII wieku (ok. 1600 ?). 
 W 1625 roku kamienica została po raz pierwszy odnotowana w aktach  sądu wójtowsko - ławniczego. Z wzmianki na jej temat wynika, że nazywana  była czerwoną i posiadała w tylnej części wspomniane piętro drewnianej  konstrukcji, niedługo później przebudowane na murowane. Pani Paulina  Chrzanowska która ów zapis odnalazła, wysunęła przypuszczenie, że nazwa  kamienicy pochodzić mogła od XVI-wiecznego mieszczanina tarnowskiego,  Marcina Czerwonego, który zapewne był jej właścicielem.  
 W 1663 roku kamienica, stanowiąca wówczas własność Jakuba  Ćwikłowskiego, spłonęła w wielkim pożarze miasta. 10 lat później kiedy  wdowa po nim, Katarzyna, chciała kamienicę sprzedać, sporządzony został  jej inwentarz i wycena. Wynikało z niego, że pożar poczynił znaczne  spustoszenie w budynku, który nie był jeszcze wyremontowany a jego  konstrukcja, w tym niektóre sklepienia, była w złym stanie. Ogólnie  budynek był dosyć zrujnowany, wyceniony został jednak na 2 tysiące  florenów a więc całkiem wysoko, co potwierdza jego cały czas jeszcze  wysoki standard na tle ówczesnej zabudowy przyrynkowej. Ostatecznie  kamienica została przejęta przez miasto i w 1674 roku sprzedana  pisarzowi miejskiemu, Kazimierzowi Kurczkiewiczowi. Dopiero ten nowy  właściciel przeprowadził poważny remont, podczas którego wzmocniono  konstrukcję budynku, oraz przebudowano piętro nadając świetlicy bardziej  reprezentacyjną formę - założono w niej zachowany do dzisiaj wspaniały  strop belkowy, o największej w Tarnowie rozpiętości (ok. 7.5 x 9 m.) a  ściany ozdobiono polichromią.  
 W 1735 roku kamienica, będąca własnością spadkobiercy  Kurczkiewiczów, Jacentego Ratajewicza, została uszkodzona w kolejnym,  wielkim pożarze miasta. Lustracja stanu zabudowy po tym pożarze, spisana  przez władze miejskie w styczniu roku 1738 podawała, że kamienica  ratajewiczowska ucierpiała bardzo poważnie i potrzebuje wielkiej  ekspenzy na reparacyę, podległa jest zawaleniu.  
 W 1761 roku jej właścicielem został Michał Wszałowicz, zięć  Ratajewicza, który sprzedał ją małżeństwu S. i M. Hercewiczów, później  kamienica jeszcze kilkukrotnie zmieniała właścicieli, w 1897 r.  przechodząc ostatecznie w ręce rodziny Kleinmanów.  
 W międzyczasie została wyremontowana, przebudowana i rozbudowana.  Prawdopodobnie M. Wszałowicz, przed sprzedażą kamienicy przeprowadził  jej remont połączony z przebudową piwnic - likwidacji uległy m.in.  wejścia od strony rynku - parteru i elewacji frontowej, z tyłu natomiast  dobudował piętrową oficynę której wnętrze połączone zostało z wnętrzem  budynku głównego. Największą zmianą była przebudowa części frontowej w  której zamurowany został podcień a przekształcona w  barokowo-klasycystycznym duchu elewacja zwieńczona została trójkątnym  szczytem o wolutowych zakończeniach.  
 Były to zmiany w tym okresie typowe dla większości tarnowskich  kamienic. Miasto pogrążone było w głębokim kryzysie, zachęcani różnego  rodzaju ulgami wprowadzanymi przez Sanguszków dla podniesienia miasta z  upadku właściciele kamienic przekształcali je pod kątem uzyskania jak  największej powierzchni użytkowej. Likwidacji ulegały w tym czasie  podcienia kamienic przyrynkowych które zamurowywano a ich przestrzeń  powiększała powierzchnię użytkową budynków. Typ kamienicy rodzinnej, z  handlowo-usługowym parterem o szerokiej sieni przejazdowej i mieszkalnym  piętrze, zastępowany był teraz formą domu czynszowego, którego schemat  determinowało optymalne wykorzystanie przestrzeni użytkowej. Wraz z  podcieniami znikają szerokie, przejazdowe sienie dzielone na  pomieszczenia użytkowe i zastępowane wąskimi przechodami, likwidowane są  też reprezentacyjne wnętrza w dawnej strefie mieszkalnej, dzielone  teraz na mniejsze. Proces ten, trwający jeszcze w XIX i pocz. XX wieku  zmienił sytuację zabudowy rynku        i całego centrum miasta.
 
 
Kamienica Rynek 5, pomieszczenie na piętrze obok sali ze stropem  belkowym - za otworem przejściowym widoczna blenda dawnego prześwitu  łączącego oba wnętrza.
 
Sama kamienica Rynek 5 była remontowana jeszcze w pocz. XIX wieku -  uzyskała wówczas sklepienie w pomieszczeniu osi północnej w tylnej  części na piętrze. Później jej stan pogarszał się, zgodnie z  praktykowanym przez żydowskich właścicieli kamienic zwyczajem wnętrze,  wynajmowane dużej ilości lokatorów, dzielono na coraz mniejsze  pomieszczenia. Podczas pierwszej wojny światowej dotknął ją wyraźny pech  - w oficynę uderzył w 1915 roku pocisk artyleryjski dużego kalibru,  jeden z dwóch które spadły na centrum miasta. Eksplozja zniszczyła  budynek oficyny, zniosła dach kamienicy i naruszyła konstrukcję całego  budynku. W okresie międzywojennym nie przywrócono jej już poprzedniej  formy - podczas remontu w 1918 roku rozebrane zostały resztki oficyny,  otwory przejściowe do oficyny w ścianie kamienicy zamurowano oraz  przebudowano konstrukcję dachu, likwidując trójkątny szczyt. Elewacja  frontowa kamienicy uzyskała mniej więcej taki wygląd jak obecnie, o  zredukowanej kompozycji z elementami neorenesansowej dekoracji  architektonicznej.  
 Z okresem tym wiąże się natomiast pewna zagadka dotycząca naszej  kamienicy. Wielka sala ze stropem belkowym sąsiaduje z przesklepionym  pomieszczeniem po stronie północnej, a w XIX wieku oba wnętrza połączone  zostały dwoma szerokimi, prostokątnymi otworami, przypominającymi duże  okna. Wielkość i reprezentacyjny charakter wnętrza ze stropem belkowym,  dodatkowo wyposażonego w lavabo, czyli rodzaj wnękowej umywalki,  sugeruje, że mogło ono pełnić funkcję sakralną - lavabo umożliwiałoby  rytualne obmywanie rąk przez prowadzącego modły. W okresie  międzywojennym potwierdzone jest natomiast funkcjonowanie w którejś z  kamienic przyrynkowych bóżnicy Sandzer Minjan, której lokalizacji nie  ustalono. Czy mieściła się ona w naszej kamienicy? Nie jest to  wykluczone. Jeśli tak, było to wnętrze ze stropem mogło pełnić funkcję  sali modlitw a to drugie sali dla kobiet czyli babińca, co wyjaśniałoby  funkcję tajemniczych otworów w dzielącej je ścianie, doświetlenie tego  pomieszczenia ze względu na okno nie było bowiem potrzebne. Taki układ  funkcjonalny, z wydzielonym zachodnim traktem budynku, łatwo dostępnym z  zewnątrz (otwarty na podest schodów), spełniał najbardziej wygórowane  kryteria dla sali modlitewnej. W żadnym z tych wnętrz nie stwierdzono  jednak dekoracji o motywach judaistycznych, co funkcję sakralną stawia  pod znakiem zapytania. 
 W 1939 roku kamienica stanowiła własność Salomona i Henryki  Kleinmanów, po wojnie jako mienie pożydowskie została upaństwowiona,  następnie przejęta przez rodzinę K. 
 Pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku zaczął się kolejny etap w  długiej historii tego obiektu. Władze miejskie postanowiły kamienicę  przejąć i - po remoncie - zainstalować w niej jakąś instytucję.  
 
Kamienica Rynek 5 - widok ogólny od strony rynku.
 
Ponieważ jako pracownik ówczesnych PKZ prowadziłem badania  architektoniczne kamienicy, później (w początkowej fazie remontu)  pełniłem nadzór konserwatorski nad pracami remontowymi, z ostatnią  częścią historii kamienicy miałem styczność, jak można by to określić,  bezpośrednią. 
 Dla kamienicy nie był to czas najlepszy - jej remont był  najdłuższym z wszystkich przeprowadzonych po wojnie na tarnowskim rynku.  
 Po podjęciu decyzji o remoncie władze ludowe przystąpiły do  odbierania kamienicy z gracją PGR-owskiej snopowiązałki. Zaczęło się od  tego, że któregoś dnia w drugiej połowie 1979 roku właścicielka  kamienicy, pani K., wyczytała w gazecie, że ówczesny prezydent miasta  dzień wcześniej przekazał jej własną kamienicę (sic!) w prezencie  krakowskiej Desie (państwowe przedsiębiorstwo zajmujące się handlem  dziełami sztuki ). Wkrótce po tym subtelnym wstępie wysiedlono lokatorów  kamienicy do mieszkań zastępczych, właściciele jednak starali się  walczyć o swoje (mieli jednak większe prawa niż lokatorzy ) i stąd, w  czasie kiedy kamienica była już w czasie badań rozkuwana, rodzina K.  nadal mieszkała w swojej części. W końcu i oni się poddali i przenieśli  do zaproponowanego za kamienicę lokalu zastępczego - od tej pory  częściej niż poprzednio zaczęli kamienicę nawiedzać poszukiwacze  skarbów, którzy nocami dziurawili podłogi pomieszczeń w poszukiwaniu  ukrytych kosztowności (normalny los kamienicy pożydowskiej).  
 Później zaczął się proces projektowy, który trwał długo i nigdy  się nie zakończył, bo prace realizowano w oparciu o projekty częściowe.  Zmieniała się w tym czasie funkcja obiektu - ostatecznie przeznaczono go  na Tarnowskie Centrum Kultury - projektanci oraz wykonawcy. Zakładany  początkowo program prac uległ dramatycznej redukcji, a remont zakończony  został wreszcie w 1992 roku, 12-13 lat po rozpoczęciu. W efekcie  utrwalona została dosyć przypadkowa forma architektury kamienicy.  Pomimo, że rysowała się taka możliwość, nie został odtworzony ani  podcień ani barokowy szczyt, a z tyłu zamiast zrekonstruowanej bryły  dawnej oficyny pojawiła się dosyć dziwaczna, pseudohistoryczna  przybudówka. Przebudowana została natomiast konstrukcja dachu w którym, z  niewątpliwą korzyścią dla obiektu, wprowadzono nowy poziom użytkowy.  
 Z przykrością jednak trzeba zauważyć, że w trakcie remontu  uszczuplony został stan zachowania kamienicy - zniknęły elementy XVII  wiecznego portalu który został odkryty podczas badań architektonicznych,  oryginalna XVIII-wieczna brama klepkowa głównego wejścia zastąpiona  została nie wiedzieć czemu atrapą podobnie jak kamienne obramienie  wejścia, które wymieniono na nowe i ozdobiono Leliwą, której tu nigdy  nie było. Podobnie niestety jest z kolorystyką elewacji - podczas  ostatniego odnowienia uzyskały przypadkową, nie związaną z żadną fazą  budowlaną kolorystykę, pomimo że programy kolorystyczne dla nowożytnych  faz budowlanych zostały ustalone.