Laibach – Volk (2006)

Niewiele jest na świecie zespołów, które pomimo utrzymywania się poza mainstreamem zyskały sobie status kultowych i przez całe dekady są w stanie konsekwentnie realizować swoje artystyczne wizje. Niewielu jest też artystów tak różnorodnych, nie bojących się eksperymentować i zaskakiwać na pierwszy rzut oka (ucha) karkołomnymi kombinacjami dźwięków jak Laibach.

Słoweńcy z płyty na płytę pokazują, że w muzyce nie musi być ani barier ani kompromisów, potrafią przemieszczać się pomiędzy elektroniką, industrialem, rockiem, popem i muzyką poważną, inspirując wiele innych kapel sami pozostając w cieniu.

Płyta Volk jest o tyle wyjątkowa, że za punkt wyjścia posłużyły melodie wybranych hymnów państwowych, a ich oprawa, którą stworzyli członkowie Laibach sprawiła, że Mazurek Dąbrowskiego nigdy już nie zabrzmi nam tak samo. Na płycie przeważają brzmienia elektroniczne, ale nie oznacza to, że wszystkie utwory brzmią podobnie. Kawałki są tak różne jak różne są narody, o których traktują, zmieniając klimat z drapieżnego industrialu do konwencji balladowej, cały czas jednak podążające w takt charakterystycznej dla Laibach elektronicznej sekcji rytmicznej. Prócz „nadwornego” wokalisty grupy, na płycie można usłyszeć gościnne występy zaproszonych słoweńskich artystów. W efekcie słychać melodyjne wokalizy w kontraście z charakterystyczną melorecytacją Milana Frasa.

Myli się jednak ten, kto myśli, że utwory na Volk stworzone zostały jako przeróbki znanych melodii. Teksty są esencją tej płyty i równie często chwalą jak piętnują poszczególne narody. Padają niewygodne pytania o to, czy Niemcy potrafią stworzyć spokojną przyszłość zachowując pamięć o historii, czy USA to niebo na ziemi, czy może ponura mogiła wykopana sobie samym przez zaślepionych arogancją i dumą obywateli. Anglia przedstawiona jest jako stary monarcha, który jeszcze nie wie, że czas jego panowania na świecie już się skończył, a Francja jako dziecko rewolucji wywołanej chęcią wyzwolenia, ale przeprowadzonej przez zdrajców, przestępców, i uzbrojony motłoch, tak samo pragnący władzy i dobrobytu jak ci, których chcą obalić. Miłym dla nas Polaków akcentem jest zarówno wykorzystanie w jednej z piosenek dźwięków naszego hymnu jak i słowa solidarności z nami, jako narodem wiecznie tłamszonym i narażonym przez wschodniego olbrzyma. Teksty są w języku angielskim, i słychać w wykonaniu bardzo mocny wschodni akcent Milana Frasa, ale w przypadku Laibach jest to atut, pokazujący naturalność, uniwersalność przekazu a zarazem wyraźną tożsamość narodową i przywiązanie do swoich korzeni.

Na Volk możemy też usłyszeć całkiem nowy hymn stworzony specjalnie przez członków Laibach dla NSK, czyli dla organizacji („państwa podadterytorialnego”) Neue Slowenische Kunst, której zespół jest artystycznym elementem.

Płytę Volk polecam wszystkim, którzy lubią w muzyce znaleźć wyraźny przekaz, lub są znudzeni słuchaniem o Tym, który cierpi, ponieważ Ona już go nie chce i odeszła z Innym. Laibach prowokuje (nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz) i daje do myślenia. Volk to obowiązkowa pozycja w mojej płytotece i bardzo częsty gość w odtwarzaczu. Idę posłuchać jeszcze raz.

Adrian Bogacz
09.04.2009
Twój komentarz:
Ankieta
Czy wiesz, na kogo oddasz głos w drugiej turze wyborów?
| | | |